Matujący kremowy mus… muszę przyznać, że bardzo zaintrygowała
mnie nazwa kremu. Jak pewnie niektórzy wiedzą, borykam się z tłustą cerą, która
potrafi być bardzo problematyczna, a obecna pogoda za oknem również jej nie
sprzyja i makijaż w takich warunkach niejednokrotnie spłynął z mojej twarzy po
kilku chwilach. Dlatego też z kremowym musem od Lirene wiązałam ogromne
nadzieje, a ponieważ po raz pierwszy miałam do czynienia z kremem w formie
musu, to bardzo szybko przystąpiłam do testów. Jaki jest ich wynik? Zapraszam
do dalszej lektury…
OD PRODUCENTA:
Jak działa?
Lekka konsystencja musu upiększa Twoją twarz, nadmiernie jej
nie obciążając i czyniąc ją aksamitnie matową. Delikatne odżywcze perełki
olejku bawełnianego sprawiają, że Twoja skóra jest jedwabista i cudownie
miękka. Mikrogąbeczki matujące, dzięki swym niezwykłym właściwościom,
pochłaniają nadmiar sebum, pozostawiając uczucie pudrowej i naturalnie matowej
cery. Zawarty w musie wyciąg ze słodkich daktyli w połączeniu z wyciągiem z
jabłek przywracają odpowiedni poziom nawilżenia, wygładzając i uelastyczniając
skórę. Kompozycja tych składników, w połączeniu z filtrami UV, chroni przed
szkodliwym działaniem wolnych rodników i promieni słonecznych. Apetyczny zapach
kremu wprawia w dobry nastrój.
Poczuj komfort naturalnej pielęgnacji i ciesz się piękną,
matową skórą przez cały dzień.
Dla jakiego wieku?
Zalecane dla: 20 25 30 35 40 45 50 55 60 65 70
Czy ten krem jest odpowiedni dla mnie?
To krem właściwy dla Ciebie, jeśli masz cerę mieszaną,
tłustą lub normalną i chcesz przejąć kontrolę nad nadmiernym błyszczeniem
twarzy. Niezwykła kompozycja składników matująco – nawilżających, ujęta w
formułę delikatnego musu, pozostawia skórę naturalnie świeżą i aksamitnie
matową. Odkryj swoje naturalne piękno i zachowaj promienną, idealnie matową
cerą.
Jak stosować?
Krem stosuj codziennie rano i wieczorem na oczyszczoną skórę
twarzy i szyi. Nałóż krem, delikatnie rozprowadź i wmasuj. Delikatna formuła
kremu sprawia, że nie pozostawia on na skórze tłustej warstwy. Idealnie nadaje
się pod makijaż.
Cena: ok. 20 zł / 50 ml
MOJA OPINIA:
Rozpocznę może od tego, że kremu używam od ok. 8 tygodni,
smaruję nim twarz rano i wieczorem oraz jeśli jest taka potrzeba, to również w
ciągu dnia. Kremu została odrobinka na dnie i myślę, że w ciągu dwóch dni nie
będzie po nim śladu. Jak dla mnie krem jest wydajny, bo 8 tygodni to całkiem
niezły wynik, a naprawdę niewielka ilość kremu wystarczy do posmarowania całej
buzi.
Krem przeznaczony jest dla osób w wieku 20+ i choć nigdy nie
zwracam na to uwagi, to teoretycznie miło jest mieć krem odpowiedni dla swojego
wieku ;)
Zapach kremu mi przypadł do gustu-dość intensywny, ale na
twarzy już nie jest tak bardzo wyczuwalny i nawet szybko się ulatnia.
Opakowanie-klasyczny plastikowy słoiczek, całkiem przyjemny dla oka, który
zapakowany był w kartonowe pudełeczko.
Konsystencja kremu-jak sama nazwa wskazuje jest to kremowy
mus, bardzo leciutki i delikatny, więc
dzięki temu dobrze się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu.
Dodatkowo jego lekka formuła nie zapycha porów, co dla mnie jest bardzo ważne.
Głównym zadaniem kremu jest pochłanianie nadmiaru sebum,
czego wynikiem ma być matowa cera. W moim przypadku krem spełnił swoje zadanie
idealnie… ale tylko w pierwszym tygodniu stosowania. Przy pierwszym użyciu nie
mogłam wyjść z podziwu jak krem świetnie poradził sobie z moją tłustą cerą. Już
myślałam, że znalazłam krem, którego tak długo szukałam, bo przecież pięknie
matuje (zero świecenia), przedłuża trwałość makijażu nawet do 2 godzin (co było
miłym zaskoczeniem), dobrze nawilża (brak suchych skórek)-same ochy i achy…
Czar jednak prysł po około tygodniu. Krem zmienił się nie do poznania-miałam
wrażenie, że mikrogąbeczki matujące gdzieś wyparowały, a moja cera wydziela
jeszcze większą ilość sebum. O ile krem wcześniej wspaniale nadawał się pod makijaż,
tym razem sprawił, że podkład nie chciał z nim współpracować i nawet Beautyblender
nie był w stanie nic z tym zrobić. Postanowiłam jednak nie wyrzucać kremu do
kosza i kontynuować testy. Przeczekałam kryzys i jak się potem okazało krem
częściowo odzyskał swoje poprzednie właściwości- już nie było tak jak na
początku, ale było na tyle dobrze, że mogłam pozwolić sobie na dalsze używanie
kremu.
Tak więc na dzień dzisiejszy wciąż nie znalazłam cudownego kremu
matującego, który poradziłby sobie z moją tłustą cerą. Matujący kremowy mus od
Lirene w obecnej chwili matuje moją skórę przez ok. 30 minut po aplikacji,
później wszystko „wraca do normy” i moja skóra znów „pięknie” błyszczy ;)
Największym plusem kremu niezmiennie pozostała jego lekka formuła, która mnie
nie zapycha, a jak już wcześniej wspomniałam jest to dla mnie bardzo ważne,
ponieważ już nie jeden kosmetyk zostawił spustoszenie na mojej twarzy w postaci
bliżej niezidentyfikowanych osobników-wiecie co mam na myśli ;) Warto też
wspomnieć o filtrach UV- SPF 15 -niezbyt dużo , ale lepsze to niż nic. Jeśli
nasza cera nie potrzebuje innej pielęgnacji nocą, to plusem również może być
uniwersalność kremu czyli na dzień i na noc.
Czy polecam kremowy mus? Sama nie wiem, może u kogoś lepiej
się sprawdzi, ja mam mieszane uczucia i cały czas zastanawiam się czym był
spowodowany kryzys tego kremu. Na początku myślałam, że skóra przyzwyczaiła się
do niego i dlatego jego działanie się zmieniło, ale żeby w tak krótkim czasie i
tak drastycznie? Nie wiem co o tym wszystkim sądzić… Być może kiedyś zakupię
jeszcze jeden słoiczek, aby sprawdzić czy sytuacja się powtórzy, no i nie
ukrywam, że bardzo przypadła mi konsystencja musu, która zdecydowanie bardziej
służy mojej cerze od tradycyjnych kremów.
A może któraś z Was miała do czynienia z tym kremem? Chętnie
poznam Wasze opinie ;)
Pozdrawiam
Mnie to dziadostwo przesuszyło...
OdpowiedzUsuńA to ciekawe, ja takiego problemu nie miałam. Krem całkiem fajnie nawilżał-może nie idealnie, ale wystarczająco dobrze.
UsuńJa używałam wersji nawilżającej i bardzo lubiłam go właśnie za konsystencję i zapach :)
OdpowiedzUsuńZ nawilżeniem było dość przeciętnie, jednak sama formuła kremu bardzo przypadła mi do gustu.
Życzyłabym sobie więcej kremów-musów na półkach sklepowych :)
Zgadzam się z Tobą :) Mi też forma musu bardzo odpowiada i dla mnie to chyba największy plus tego kremu :)
Usuńszkoda, że daje efekty tylko przez tydzień. Przydałby mi się jakiś dobry matujący kremik, albo przynajmniej żeby rozsądnie ograniczył wydzielanie sebum :) A ja ostatnio niestety tłuszczę się na potęgę :(
OdpowiedzUsuńKochana, wczoraj kupiłam matujący krem korygujący z Tołpy. Kiedyś miałam próbki i byłam bardzo zadowolona, zobaczymy jak poradzi sobie na dłuższym dystansie i przy regularnym stosowaniu-po testach na pewno pojawi się recenzja :)
UsuńJa przy takiej pogodzie za oknem również tłuszczę się na potęgę, więc znam ten ból ;)
U mnie chyba by się nie sprawdził:P
OdpowiedzUsuńCzytałam również bardzo pozytywne opinie o tym kremie, u mnie średnio się sprawdził, ale tak jak pisałam wcześniej-najlepsza w tym kremie jest jego leciutka forma musu :)
UsuńSłyszałam o nim dobre opinie, ale co cera to inne potrzeby. Ciekawe czemu tak się zmienił w trakcie :)
OdpowiedzUsuńTo prawda-każdy ma inne potrzeby i każdy inaczej może reagować na dany kosmetyk :)
Usuńwydaje mi się, że kilka lat temu miałam słoiczek tego kremu, ale zupełnie nie pamiętam wrażeń z używania
OdpowiedzUsuńJa szczerze mówiąc nie znałam wcześniej tego kremu, więc dla mnie był nowością :)
Usuńjakos nielubię kremów Lirene.....ps.bardzo fajny wyglad bloga:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :* bardzo się cieszę, że przypadł Ci do gustu wygląd mojego bloga :)
UsuńZ kremami Lirene wcześniej nie miałam styczności i obecnie inne mnie nie kuszą ;)
miałam jakiś matujący kremik z Lirene, o ten http://sauria80world.blogspot.com/2011/09/recenzja-lirene-dermoprogram-krem.html
OdpowiedzUsuń